czwartek, 20 stycznia 2011

Historie 2

Czas zatrzymał się na długą chwilę…

Mimo tych wszystkich osób wokół istniałem tylko ja, ona i myśl, która nie dawała mi spokoju:
Jakim cudem mój anioł 3 dni temu, był 150 kilometrów stąd i dlaczego spotkałem ją drugi raz w ciągu 3 dni?

Wierzysz w przypadek?

Jedząc obiad u siostry Sylwii, stwierdziłem, że muszę dotrzymać danego sobie słowa i wykorzystać szansę.
Jechaliśmy razem z powrotem, całą drogę rozmawiając. Na koniec dałem jej swój numer pod pretekstem znalezienia dla niej pracy.

Jeżeli mam być szczery, to nie sądziłem, że odzwoni.

W każdym razie, po powrocie siedząc  przy kawie w restauracji, myślałem cały czas o niej…
W ten sam dzień, a raczej wieczór poszedłem na piwo z kumplem i okazało się, że mój anioł jest przyjaciółką jego dziewczyny!

Właśnie… gdyby nie kolega i jego dziewczyna, to prawdopodobnie nie spotkałbym już mojego anioła…

Kilka dni później szedłem ulicą, zatracając się w krainie myśli.. Nagle! Zadzwonił telefon. Odebrałem.
Usłyszałem cudowny głos, który brzmiał mniej więcej tak:


„Cześć, z tej strony Sylwia. Dzwonię w sprawie pracy. Kiedy moglibyśmy się zobaczyć?”

Często jest tak, że w najważniejszym momencie życie, gdy musimy coś powiedzieć, mówimy to w dziwny sposób, bądź nie jesteśmy w stanie wydobyć z siebie nawet tego dziwnego dźwięku.
Ja natomiast odpowiedziałem:


„OK.! Tylko muszę sprawdzić w kalendarzu, kiedy będę miał czas, ponieważ mam zabiegany tydzień. Odzwonię za chwilkę”

O Boże… wiem, myślicie, „ale palant jest z niego”. Powiem, wam, że też tak stwierdziłem…
Emocje, które mną wtedy targały, mogłyby zburzyć niejeden mur <lol2>
Pomyślałem, że jestem przegrany.
Puls, gdy odzwaniałem do niej, chciał mi rozsadzić szyje, a głos pewnie drżał mi jak zepsuty silnik od motoru ;)
A jednak… kilka chwil później umówiłem się z nią na spotkanie biznesowe, ciągle myląc terminy i godziny.
Jestem ciekaw, jak bardzo się wtedy śmiała ze mnie, lub jak bardzo była zaskoczona takim dziwnym zachowaniem.

-„On naprawdę zapisuje wszystko w kalendarzu?”
- „yyy… taaaak, on jest zabieganym człowiekiem, wszystko musi zapisywać, ale zaletą jest mieć poukładane Zycie w końcu”

Mniej więcej, tak mogła wyglądać rozmowa Sylwii i jej przyjaciółki po naszej rozmowie. Pewnie miały kolejny powód do poprawienia sobie humoru.

Przed pierwszym spotkaniem miałem taki mętlik w głowie, że każdy by się w nim zaplątał. Z rozmowy z nią pamiętam tylko zielone oczy, uśmiechniętą twarz i kilka moich wpadek w stylu:

„Masz pieska i kotka! Może posiadasz jeszcze jakieś zwierzątko?”

Hehe nie wiem jakim cudem spotkałem się z nią jeszcze kilka razy, po czym pojechaliśmy razem na szkolenie sprzedażowe………………..

W pierwszym dniu szkolenia wieczorem musiałem pojechać na koncert, który grałem jakieś 100 kilometrów od miejsca szkolenia. Jeżeli grałeś kiedykolwiek koncert, to rozumiesz mnie i wiesz, że to nałóg, do którego każdy lubi bardzo często wracać.
Koncert był wspaniały… W najlepszym momencie pół widowni nawijało z nami tekst utworu… Człowiek wtedy czuje się mega spełniony… Światła, w oddali ciemność, ludzie skupiający wzrok na tobie… cisza… chwila spokoju iii…. Uderzenie stopy! Okrzyki tłumu… Radość ludzi, dla których jesteś w centrum wszechświata… Dla tych chwil jestem w stanie wiele poświęcić…
A Ty ile byś poświęcił dla swojej pasji?
Co byś poświęcił, żeby przesunąć się choć o jedno miejsce bliżej początku kolejki po marzenie, by wreszcie móc otrzymać swoje obiecane marzenie, które by było wynagrodzeniem za ciężką prace?


Do zobaczenia jutro

Flanel

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz