wtorek, 11 stycznia 2011

Historie

Jak to jest, że prawie nikt z nas, nie lubi chodzić do dentysty?
Wielu z nas boi się bardziej dentysty, niż dresa próbującego nas pobić bliżej niezidentyfikowanym przedmiotem. W sumie nikomu się nie dziwę – przed dresem można się teoretycznie obronić, a z dentystą, to już nie ma tak kolorowo. Siadasz w fotelu i bach… borowanie, rwanie, leczenie kanałowe, bardzo miły dźwięk „wiertła” dentystycznego… może skończmy z tym, jak na razie. Na końcu wspomnę coś o dentystach.
W każdym razie, z tego powodu, iż jestem lękliwym człowiekiem w stosunku do dentystów, czasem, tak jak teraz, budzę się o 2 w nocy i nie mogę zasnąć, bo przyjaciel ząb numer osiem, przypomina mi o swojej obecności. Jeżeli masz tak czasem, to szczerze Ci współczuję ;)
Właśnie przypomniała mi się pewna historia, która miała wpływ na moje życie.
Była godzina 13.00, sobota, 22 maja roku 2010. Pech, który dla niektórych był szczęściem, chciał, że w tym czasie byłą powódź. Jeżeli dotknęła Cię w jakimś stopniu, to bardzo Ci współczuję, bo to niesprawiedliwe być podtopionym, podczas gdy inni w tym czasie, beztrosko bawią się w najlepsze. Ale wróćmy do mnie na chwilę.
Wyobraź sobie, że wchodzisz do restauracji, jest pięknie, malowniczo udekorowana. Rozglądasz się i… widzisz tylko dwóch ludzi, siedzących przy stoliku w rogu, w garniturach, pijących kawę i rozmawiających tak żywo, że mógłbyś pomyśleć, iż w tej kawie chyba są bardzo silne dodatki. Ciekawe, co byś sobie o mnie pomyślał, gdybym wstał i po podejściu do Ciebie, powiedziałbym Ci, że właśnie ciężko pracuję!. Tak, planowałem działania na przyszły tydzień z moim współpracownikiem. Rozmawialiśmy o biznesie, szansach, perspektywach, rozwoju. Dziwne, że wtedy powódź była dla nas abstrakcją, czymś odległym. Niestety gdy inni widzą, tylko negatywy, to w tym samym czasie jacyś szaleni ludzie zauważają same pozytywne rzeczy. Tak, mógłbym wtedy góry przenosić, nie potrzebowałbym żeby do mnie przyszły jak Mahomet hehe. Nagle… moją rozmowę przerwał telefon.
Zgadnij, kto powiedział:
- Młody, idziesz dzisiaj ze mną na imprezę?


Zgodziłem się od razu na propozycję… mojej cioci :O (zaznaczam niewiele starszej ode mnie)

Tak oto kilka godzin później piłem piwo siedząc przy stoliku, wśród obcych ludzi, nie słysząc własnych myśli i zastanawiając się, co mówi do mnie ten koleś siedzący koło mnie. Mijały godziny… Po kilku piwach zacząłem się dobrze bawić, tańczyć, poznawać ludzi (okazało się, że jednak znam bardzo dużo osób). W pewnym momencie… zobaczyłem… ANIOŁA!. Możecie mi nie wierzyć, ale naprawdę sam byłem zaskoczony, widząc pierwszy raz w życiu anioła. Tańczyła na parkiecie… Płynne ruchy, kocie zielone oczy, idealna figura… wstałem i …. Grawitacja zmusiła mnie do szybkiego powrotu na ziemię. Sięgnąłem do kieszeni, wyjąłem zakrętkę od Tybarka, z napisem „Carpe diem” i powiedziałem, że spotkam tą kobietę, a wtedy: Trwaj chwilo! – wykorzystam swoją szansę.
Czasem los bywa przewrotny i każe nam zaniechać działania. Szczególnie dzieje się tak wtedy, gdy nie jesteśmy w stanie wykorzystać danej nam szansy, bo np. nie jesteśmy w stanie rozmawiać. Chyba, że na migi, bo z bełkotu pijaka, mój Anioł by się zbyt wiele nie dowiedział. Myślisz pewnie, co ma wspólnego powódź, tandetna zakrętka, kobieta impreza i ciocia. Powiem Ci, że ma, ale to na końcu opowieści. W każdym razie 3 dni później szwagier poprosił mnie, żebym pojechał z nim do Żywca, zawieść moją siostrę do koleżanki, u której miała odpoczywać. Nigdy nie lubiłem takich wyjazdów, jednak „głos”, intuicja kobieca, albo po prostu brak innego zajęcia powiedział mi, żebym tam pojechał. Gdy już dotarłem na miejsce, wszedłem d pięknego drewnianego domku, pośrodku malowniczej krainy, wysokich drzew, łąk, źródeł, skał, zobaczyłem gospodynie domu i jej małe dzieci. Obróciłem się w lewo iii zamarłem… zrobiłem się czerwony i powiedziałem ze szczerym uśmiechem „Cześć Matusz”. Zgadnij kto to był. Wierzysz, w przypadek? Niezależnie czy tak, czy nie. To zapraszam Cię w piątek na dalszą część mojej historii.
A teraz coś o dentystach.
Kiedyś słyszałem, że podobno wśród psychologów i dentystów zanotowano najwięcej samobójstw związanych ze stresem zawodowym. W sumie gdybym co dzień grzebał 7 ludziom w zębach, którzy się wyrywają, płaczą, krzyczą, też bym się niemiło czuł. Dlatego chyba pójdę jutro d dentysty i uśmiechnę Siudo niego na wstępie. Może mu się lepiej zrobi i będzie bardziej na ludzie pomagał mi w walce z moją ósemką. Aż serce rośnie ja pomyślę, jakby jutro każdy z nas poszedł do dentysty i z uśmiechem, by mu podziękował za jego pracę. Może tym drobnym gestem byśmy uratowali jego wyjątkowe życie?
Uśmiechajmy się, a życie będzie piękniejsze, bo jak to mówił pewien mądry człowiek:

„Czasem radość jest źródłem Twojego szczęścia,
ale to uśmiech czasem może być źródłem Twojej radości”

                                                                                         Do zobaczenia przyjaciele

                   Prosto z biegu po marzenia

                                           Flanel

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz